Trafiłem tu na święta. Trochę szczęścia i trochę pecha. Jak pytałem czy termin przyjazdu im pasuje to nikt nie napisał że będą święta. A robotę trzeba zrobić.
Główny dzień świąt - Eid al Adha - święto ofiarowania.
A to święto jest właśnie na pamiątkę ofiary Abrahama, który miał zabić jednego z dwóch swoich synów,
W praktyce wygląda to tak ze każda rodzina zabija swojego barana i go piecze i zjada. Właściwie to nie za bardzo potrafię odróżnić tamtejszego barana od tamtejszej kozy.
I ja zostałem zaproszony przez managera firmy do której przyjechałem. Baran był już zabity wcześniej, więc drastycznych zdjęć nie będzie - przyszedłem na posiłek. Jedliśmy z jednej miski, rękami. Jedzenie było wyśmienite.
Potem była herbata. Również wyśmienita,
Zobaczyć wielbłądy.
I ocean.
Kilka dni później poprosiłem mojego osobistego kierowcę, żeby jeszcze raz zawiózł mnie nad ocean do portu.
Mohammed, bo tak miał na imię kierowca, zawiózł mnie ale był bardzo wystraszony i nie pozwolił mi, żebym przebywał tam dłużej niż kilka minut. Bał, się że zostanę pobity i okradziony przez "Czarnych" których tam pełno, "Biali" tacy jak on nigdy tam nie jeżdżą.
Bardzo chciałem, tam dłużej pospacerować, dlatego też w ostatnim dniu złapałem taxi i pojechałem jeszcze raz do portu zrobić trochę zdjęć,
Nie zostałem pobity, ani okradziony. Może znów miałem szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz