Naszych bohaterów nie przywitano ani rozgrzanym olejem z kamieniami, ani też chlebem i solą. Przywitała ich tabliczka przy drzwiach klasztoru mówiąca, że klasztor jest otwarty dla visitorsów od 9 do 12. Mieli jeszcze około godziny. W tym czasie zdążyli:
- stanąć w kolejce, kupić herbatę a potem ją wypić, zjeść zapasy jedzenia z hotelu oraz stracić pół kanapki na rzecz przyklasztornych kotów
- Kaplicy Krzewu Gorejącego, która znajduje się za ikonostasem, i którą można oglądać tylko po uzyskaniu zezwolenia i gdzie właśnie Mojżesz po raz pierwszy był świadkiem obecności Boga;
- Kaplicy św. Tryfona, zwanej Domem Czaszek z poukładanymi kośćmi wielu pokoleń zakonników i pustelników;
- Biblioteki klasztornej, z drugą co do wielkości zaraz po watykańskiej, kolekcją literatury religijnej i manuskryptów.
Nie smucili się jednak z tego powodu. Poszli jeszcze raz do sklepu z pamiątkami, gdzie jakiś młody rosyjski pielgrzym próbował się dowiedzieć, czy krzyżyk który zamierzał chyba nabyć, jest katolicki czy też prawosławny. Główny bohater naszej opowieści już prawie by mu odpowiedział, ale nagle zatrzymała go myśl:
"Na jakim właściwie krzyżu umarł Jezus? Katolickim? Prawosławnym? A może jeszcz jakimś innym? I co On odpowiedziałby temu młodemu człowiekowi."
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz